środa, 6 maja 2015

Naucz mnie czytać



Pamiętając że nasze dzieci od urodzenia do ukończenia 6 roku życia przyswajają najwięcej informacji postanowiliśmy postawić na naukę czytania. Wiele osób pewnie popuka się po czole na samą wiadomość o tym, że nasze 20 miesięczne dzieci, które jeszcze nie potrafią dobrze mówić będą uczyć się czytać. Inni rodzice pewne powiedzą że mamy „parcie na szkło” co by chwalić się innym znajomym co to nie nasze dzieci bo ich nauczyły się czytać dopiero w szkole tak jak to powinno być. Znajdą się tacy którzy uważają, że jeśli nauczą dziecko czytać teraz to w szkole będzie się nudziło. Jeszcze inni powiedzą, że mam czas na to, bo siedzę w domu z dziećmi i pomaga mi (jak na razie) mama, a inni pracują i nie mają na to czasu. I tu się mylicie. Czytanie globalne lub inaczej nauka czytania metodą Domana przeznaczona jest do nauki już od pierwszych miesięcy życia dziecka. Tablice edukacyjne są przeznaczone dla dzieci od 6 miesiąca życia do 6 lat, a na naukę czytania nie musicie poświęcać kilku godzin dziennie, a wystarczy kilka minut oraz systematyczność. Nie uczymy dzieci liter a rozpoznawać od razu cały wyraz i czytać całość nie sylabizując.

Tak więc wiedząc, że nasze dzieci są głodne wiedzy oraz że chłoną tą widzę zakupiliśmy pakiet materiałów do nauki czytania metodą Domana i od dziś zaczynamy przygodę z czytaniem.
Pierwsze moje pytanie było dlaczego i czy warto zabierać się za to już teraz. Miałam dużo wątpliwości czy dziecko nie mówiące może uczyć się czytać i czy to w ogóle a sens. Poświęciłam trochę czasu na lekturę tego tematu oraz oglądałam filmy i zdecydowanie byłam na tak. Zgodnie doszliśmy do wniosku, że jest to ogromna i najlepsza inwestycja w życie naszych dzieci. Wczesna edukacja nie jest nudnym siedzeniem w ławkach w szkole, a przyjemną nauką poprzez zabawę. Zabawy edukacyjne nie tylko powiększają nasze więzi jako rodzica z dzieckiem ale również zwiększają możliwości intelektualne dziecka, dzięki czemu będzie miało lepszą koncentrację, pamięć oraz łatwość nauki.

Oto jak wygląda nasz zestaw

Karty do nauki dostosowane są do zdolności  percepcyjnych dzieci. Nadruki w kolorze  czerwonym przyciągają uwagę dzieci. Karty nie  zawierają obrazków, ponieważ obrazki  dezorientują dziecko i rozpraszają w nauce. Na  początku wyrazy napisane są dość sporą czcionką, ale w miarę postępu nauki zmniejsza  się czcionka wyrazów.





Puste karty oraz czerwony pisak, które są  dorzucone do zestawu przydają się kiedy trzeba napisać imię dziecka, rodzica lub chcemy dodać  własne wyrazy do nauki.









W pakiecie załączone są 3 harmonogramy pracy- zarówno dla rodziców mających więcej czasu w domu, jak i dla tych zapracowanych. My na razie zaczniemy od harmonogramu najmniej intensywnego, ponieważ zaczynamy zabawę z czytaniem i w żaden sposób nie chciałabym zniechęcić dziewczynek do czytania. Jednak w miarę postępów w nauce będziemy zwiększać intensywność nauki.




Dodatkowo jest załączony poradnik dzięki któremu dowiemy się jak pracować z dzieckiem, kiedy zacząć i zakończyć naukę oraz wiele pomysłów na ciekawe zabawy z kartami. 

Sama metoda polega na wielokrotnym pokazywaniu dziecku zestawów kart ze ściśle określoną treścią. Jakie metody i kiedy mamy pokazywać mamy pokazane na przykładowych harmonogramach lub stworzyć swój własny. Każdy zestaw pokazujemy dziecku 3 razy dziennie w odstępach 30 minutowych. Zestawy są codziennie modyfikowane a systematyczność jest podstawową zasadą nauczania. Jedna sesja zajmie nam niecałą minutę! 

Pamiętajmy, że najlepsze co możemy dać swoim dzieciom to nasz czas.

wtorek, 24 lutego 2015

Gotuje ja, gotujesz TY



Lubicie gotować?
Ja od jakiegoś czasu spędzam w kuchni o wiele więcej czasu niż przed ciążą. Wychodzą mi bardziej ambitne potrawy niż tosty i spaghetti, a zadowolone twarze bliskich podczas jedzenia sprawiają mi ogrom przyjemności.
Uwielbiam kuchnie orientalną i aromatyczne, wyraziste przyprawy które jej towarzyszą. Niestety w miecie w którym mieszkam nie ma sklepu typu "Kuchnie świata" i połowę przypraw jest niedostępnych ku mojej rozpaczy. Dostęp do wielu warzyw czy owoców też jest ograniczony, choć w sklepach typu Lidl czy Biedronka spotykam coraz więcej egzotycznych owoców. Aby jednak dostać świeże owoce można trzeba wybrać się już trochę dalej. Ostatnio mam w planach poszerzanie diety dziewczynką właśnie o owoce morza. I nie mówię tu o codziennym serwowaniu krewetek czy przegrzebek, ale o sporadyczne degustowanie tego czego jeszcze nie znają, bo dlaczego mają się ograniczać żywieniowo tylko do tego co znajduje się u nas w kraju? Niedługo wybieramy się na zakupy do Makro aby zaopatrzyć się w większą ilość przypraw oraz owoce morza, które wylądują na talerzu dziewczyn. 

A co ja uwielbiam? Ja uwielbiam kurczaka curry którego robię z ryżem jaśminowym. Przepis na curry znajdziecie o tu klik. 
Kolejne przepyszne danie pochodzi z książki kucharskiej Nigelli Lawson "Kuchnia", ale również ten przepis możecie znaleźć o tu klik . Jest to przepyszny kurczak w estragonie, polany sosem śmietanowym z białym wermutem lub białym winem półwytrawnym.
I oczywiście kolejna strona z której czerpie pomysły na obiadokolacje to Przepisy Kuchni Chinskiej.
O ile Pan który pojawia się na niektórych filmach jak dla mnie jest bardzo irytujący, tak dania są przepyszne. Jeśli ktoś lubi smaki Azji koniecznie niech wybierze się na tą stronę szukając inspiracji. No chyba że znacie inne nieznane mi blogi z orientalną kuchnią to piszcie w komentarzach! :)

wtorek, 17 lutego 2015

Jestem kobietą



Ostatnimi czasy coraz więcej czasu poświęcam sobie. Dziewczyny są najważniejsze w moim życiu, ale czas zadbać również i o siebie.
Kiedy dziewczyny się urodziły i wyszłam pierwszy raz na zakupy chodząc po dziale damskim wybierałam kolejne ciuchy. Szłam do przymierzalni wybierałam co mi pasowało i .... szłam na dział dziecięcy.  Tam wszystkie damskie ciuchy wędrowały na wieszak i rzucałam się w szał zakupów dla dziewczyn. Wychodziłam z pełnymi torbami, ale w nich nie było nic dla mnie. Owszem wybierałam się od czasu do czasu po jakiś kosmetyk co by jakoś wyglądać ale nie zwracałam uwagi na markę. Brałam mniej więcej sprawdzone produkty w promocji i szłam do kasy nie przeliczając ile stracę na jakości.
Teraz czas na zmiany. Postanowiłam zadbać o samą siebie tak jak robiłam to przed ciążą, no bo w końcu siebie też trzeba rozpieszczać!! Nie tylko dzieci. 
A więc do dzieła!

1. Przyszedł czas na nowego fryzjera. Powiem szczerze że poszukałam w internecie tego z najlepszymi opiniami, poszłam i ? Wyszłam pozytywnie zaskoczona. Warto zainwestować w dobrego fryzjera, który doradzi Ci co najlepsze, wytłumaczy na czym dana rzecz polega i przede wszystkim zna się na tym co robi! Ja skorzystałam z usług salonu KRUK-owski style . Już za tydzień tam wracam aby odświeżyć swój kolor i fryzurę :)

2. Kosmetyki. Zawsze kupowałam te które można było dostać w każdej drogerii. Kupowałam zazwyczaj w drogeriach superpharm ponieważ tam najczęściej spotykałam ciekawe promocje. Niestety nie raz eyeliner czy tusz do rzęs po 3 użyciach nadawał się do wyrzucenia. Wszystkie podkłady zazwyczaj bardzo szybko się kończyły ponieważ wszystko co na nich miałam bardzo szybko schodziło. Godzina drogi do szkoły i szybko trzeba było poprawiać make up. Syzyfowa praca ponieważ malujesz się, za chwilę już nie widać tego co miało się na twarzy. Malowanie kilka razy dziennie równa się większe zużycie materiału. I tak było do momentu aż nie było mi dane wypróbować magicznej mocy podkładu od Estee Lauder. Cudo. Rano zrobiłam makijaż i wieczorem było wszystko na miejscu. Fakt cena powala, ale uważam że warto wydać na coś co posłuży nam naprawdę długo. 

3. Czas na ćwiczenia. Orbiterek który tak długo się kurzył w końcu odżył ! :) Do tego treningi z Ewą Chodakowską i samopoczucie o wiele lepsze. Do tego zdrowa dieta i można góry przenosić. Wykorzystuje czas kiedy dziewczyny śpią. Kiedyś siadałam na fotelu i opadałam z sił. Odpoczywałam i zbierałam siły na resztę dnia z małymi. Teraz jest inaczej.  Ruch daje mi jeszcze więcej siły do zadań które czekają na mnie za dnia.

4. Na zakupach też częściej myślę o sobie. Nie ukrywam że kuszę się na piękne sukienki dla dziewczyn ale teraz to są zakupy dla NAS a nie tylko dla NICH.

Ktoś przyłącza się do mnie? A może wszyscy daleko przede mną tylko ja tak późno zaczęłam przemianę ze zmęczonej mamuśki na super mamę? :)





niedziela, 8 lutego 2015

CZAS START


Czas. Ostatnio wydaję mi się że mam go coraz mniej. Tyle do zrobienia, tyle terminów goni jeden za drugim. Szkoła, praca, nasz wyjazd, ślub, wizyty u lekarzy. Sztywne daty jeszcze bardziej upewniają mnie w tym, że pomimo odległych dat mamy mało czasu.

W maju planujemy wielką przeprowadzkę, bynajmniej nie do domu w sąsiednim mieście. Razem z dziewczynami wyjeżdżamy do miasta oddalonego o ok 1362 kilometry od miejsca w którym mieszkamy aktualnie. Myśl pakowania wszystkiego tego co mamy mnie przeraża. Książki moje i dziewczyn, zabawki, ciuchy, ulubione rzeczy. Gdzie to wszystko popakować, co zabrać co zostawić? Co kupić już na miejscu, wyposażenie pokoi, kuchni- to wszystko napawa mnie ogromna ekscytacją ale również obawą.

Drugim wielkim wydarzeniem w naszym życiu do którego zostało dużo/mało czasu jest nasz ślub. Sala, suknie i bukiet wybrany. Trzeba się umówić na fryzurę próbną, załatwić zespół, fotografa. Trzeba pomyśleć nad dekoracjami, menu i innymi szczegółami. Jednym słowem zawrót głowy! Jedno załatwiam a tu trzeba już kolejne. Zastanawiam się czy ze wszystkim zdążymy, czy o niczym nie zapomnimy. A to wszystko dla jednego dnia, ale za to jakiego :)

Uciekający czas widać najbardziej po dziewczynach. Z dnia na dzień pokazują że nie są już tymi samymi niemowlakami którymi były jeszcze niedawno- nieporadnymi, w 100% zależnymi od nas. Teraz ta zależność zmniejsza się codziennie. Codziennie są coraz bardziej samodzielne. Sama kładę nacisk na ich samodzielność a później mam wyrzuty sumienia i myślę "po co ja to robię?, mają jeszcze na to czas", a tak naprawdę wiem że czas ucieka i co się nauczą teraz, zostanie w ich głowach do końca życia.

Czas... dziwne zjawisko 

piątek, 23 stycznia 2015

Akcja- reakcja


Moim marzeniem zawsze było mieć dom, partnera, dwójkę dzieci i psa. Zamiast psa mam kota, partner jest obecny w moim życiu. Mam też dwójkę dzieci, a dom niedługo będzie nasz wspólny, nasz i tylko nasz. Jednym słowem wszystko mi się udało tak jak chciałam. Mam wszystko to o czym marzyłam. Jednak gdy zobaczyłam na ekranie dwie fasolki płakałam z bezradności.
Ale jak że bliźniaki? Dlaczego ja? Ja tak nie chcę. Miała być dwójka ale nie na raz.  Jak my sobie poradzimy? Przecież to ogromne koszty. Serio? My ? Dlaczego?
Z gabinetu wyszłam z ogromnym płaczem, załamana i nie dowierzając że na świat przyjdzie dwójka dzieci na raz. Naszych dzieci.
Jak tylko zaczęły się problemy w ciąży leżąc w szpitalu, liczyłam dni do wyjścia, przecież muszę iść do pracy, zarobić coś żeby móc kupić za coś ciuchy, łóżeczka, wózek. To wszytko kosztuje dla jednego dziecka a co dopiero dla dwóch!
Pomimo tych całych obaw kochałam już nad życie te dwa male cuda rosnące u mnie w brzuchu. Płakałam podczas każdych komplikacji, jak ruszały się za bardzo czy też za mało.
Wyprawka kosztowała ogromne pieniądze. Sam wózek 3tyś złotych (a nie był to najdroższy model wózka bliźniaczego), dwa łóżeczka 1400 złotych itd. Nie było łatwo, ale wszystko to nic. Całe te pieniądze nie znaczą nic w porównaniu do skarbu który przychodzi na świat.
Wszystkie obawy się ulotniły w chwili gdy były już one.
Teraz już wiem że bliźniaki to super sprawa! Widzę ich relacje między sobą i nie mogło być lepiej.
A kiedyś może i będzie trzecie. Ale to dalekie plany :)

Ps. Czasem mam ochotę wpakować je znów do brzucha. Tęsknie za brzuszkiem (ale tylko ciążowym :))



niedziela, 11 stycznia 2015

Moja mała rutyna




Czy wy też jesteście znudzeni codzienną rutyną?
Wstawanie o tej samej godzinie, śniadanko, zabawa, spacer/drzemka, obiad, spacer, zabawa, deser, kąpiel, kolacja i spanie. Tak właśnie wygląda mój dzień od kiedy dziewczyny są na świecie. Czasem jest wybicie z tej rutyny kiedy wyjeżdżamy w podróż lub trzeba jechać na uczelnię. 
Jednak teraz kiedy cała ta rutyna się zostanie zaburzona jestem przerażona. Czekają mnie trzy intensywne tygodnie, trzy tygodnie dawania całusa na pożegnanie i powitanie śpiącym dzieciom. Trzy tygodnie rozłąki z dziewczynami i nagle nie chcę tego wszystkiego. Chcę wrócić do tej nudnej rutyny i narzekania jak ja mam dość ciągłego siedzenia w czterech ścianach. 
Czyżby dopadł mnie lęk separacyjny? Pomimo że już raz byłyśmy poddane takiej rozłące teraz po raz kolejny jestem pełna obaw. Dokładnie tak samo jak 5 miesięcy temu. Czy one dadzą sobie rade beze mnie? Czy nie będą myśleć że je zostawiłam i nie wrócę? Czy jak wrócę będą pamiętać jak bardzo je kocham? Czy JA sobie dam radę bez nich? Właśnie, to jest kluczowe pytanie- czy JA dam radę? Dziewczynki przecież nie będą same, będą z babcią. Weekendy przecież będę w domu, a ja ciągle panikuje. 
Może mi dobrze zrobią te trzy tygodnie, może nie. Oby zleciały tak szybko jak się pojawiły. Chcę już mieć je za sobą.

środa, 7 stycznia 2015

Nasze drewniane zabawki




Od zawsze starałam się, aby w pokoju dziewczynek były drewniane zabawki. Uwielbiam je nie tylko za to że nie wydają z siebie tysiąca różnych dźwięków które z czasem doprowadzają do bólu głowy, ale za to że rozwijają kreatywność malucha, jego małą lub duża motorykę i potrafią zaspokoić ciekawość malucha.
Kolekcja dziewczynek niezmiennie się powiększa. Zaczynaliśmy od drewnianych wież, sorterów puzzli oraz klocki. Święta były kolejną okazją do tego aby zapełnić dziewczynkowe półki drewniakami.
Oto część kolekcji dziewczynek które bardzo uwielbiają:


 Puzzle uwielbiane przez dziewczyny w każdej postaci. Jak dla mnie powinny znaleźć się w każdym pokoju dziecinnym. Można je dostać już za naprawdę małe pieniążki choćby w Biedronce lub Pepco. Dziewczyny zaczynały od tych prostych które mogły wyciągać globalnie czyli całą rączką. Teraz dzięki tymi puzzlami z uchwytami ćwiczą chwyt pensetowy który przygotowuje je do trzymania ołówka. Puzzle też uczą dzieci koncentracji i rozwijają wyobraźnie.






Ta drewniana zabawka stała się hitem. Przerabiała już wiele funkcji- od tych podstawowych do których przeznaczenia została wyprodukowana po pchacz :) Dziewczynki ćwiczą sobie rączki i paluszki próbując przerzucać kolejno kuleczki.




 Nawlekanie- kolejny super sposób na rozwijanie zwinności małych paluszków. Tak naprawdę dopiero odkrywamy jak nawlekać. Dziś po raz pierwszy od świąt miałyśmy chwilę żeby poćwiczyć i nie chcąc się chwalić dziewczynki zakumały o co w tym chodzi :)






Sorter- Rozwija u dzieci koordynację ręka oko, uczy rozpoznawania kolorów i kształtów. Czasem dziewczyny idą na łatwiznę i jak nie patrzę wrzucają wszystko do większych otworów, ale mają ogromną frajdę sortując i wrzucając kształty. Szczerze wyrywają sobie tą zabawkę.




Balansujący żółwik- jest tak naprawdę równoważnią. Dla dzieci starszych jest to doskonała gra której celem jest umieszczeniem wszystkich klocków tak, aby żółwik zachował równowagę. Na razie służy nam do pokazania dziewczynom czym jest równowaga.






Tor samochodowy- dziewczyny dostały go jako przyspieszony prezent na Mikołajki. Radość na ich twarzach była ogromna jak to na widok nowej zabawki. Jest to idealna zabawka zarówno dla chłopaków i dziewczyn! Moje uwielbiają swoje "brum brum" i bawią się tym pół dnia.





Drewniane warzywa i owoce służą do nauki krojenia. Dziecko nie zatnie się używając drewnianego noża. Bardzo fajna zabawa dla młodszych i starszych dzieci. 









Drewniana wieża- zaczynaliśmy od tej najprostszej, pojedynczej jak tylko dziewczynki potrafiły siedzieć. Przed ukończeniem roku potrafiły już nakładać klocki na pałąk. Później przeszliśmy na trudniejsze. Jedna z najbardziej ulubionych zabawek dziewczynek. Gdy mam coś do zrobienia wkładam je do łóżeczka z tymi zabawkami i mogę ze spokojem zrobić to co muszę.


To jest mała część tego co mamy w pokoju :) Oczywiście dziewczynki nie mają tylko drewnianych zabawek. Znaleźć można u nas i plastikowe te grające i nie, pluszaki grające i nie oraz masę książeczek:) Codziennie możemy robić coś innego i na nudę nie narzekamy.